Felityzm - niezależny od woli, silny pociąg do demonicznych mocy. Osoby dotknięte felityzmem nazywa się kotami lub felitykami (w języku reliamskim - Urrmao).
Każdy, komu zdarzyło się ujrzeć kota w pobliżu demona, zdaje sobie sprawę, jaki wpływ wywierają na te zwierzęta mroczne istoty. Już od wieków ludzkiej uwadze nie uchodził pociąg, jaki małe drapieżniki odczuwają do sił zwanych nieczystymi. Z tego powodu koty uważano za stworzenia żyjące w spisku z demonami, co często kończyło się dla tych pierwszych śmiercią z rąk osób obawiających się o własne bezpieczeństwo.
Niewiele lepszy los spotykał istoty człekopodobne, które również odczuwały trudną do opanowania słabość do mrocznych stworzeń, podobnie jak te niewielkie zwierzęta (stąd też nazywa się je kotami), choć w tym wypadku do pociągu emocjonalnego dochodził także fizyczny - pojawiający się zależnie od płci osoby dotkniętej tą dziwną skłonnością oraz napotkanego przez nią demona. Obdarzonych tymi cechami najczęściej uznawano za przeklętych lub zwyczajnie pozbawionych poczucia moralności. Z racji, że osoby takie nierzadko ściągały na innych zagrożenie, zazwyczaj skazywano je na śmierć, a w najlepszym wypadku wygnanie.
Tymczasem część demonologów zaczęła uważniej przyglądać się zjawisku, które określili mianem felityzmu (od staroreeańskiej nazwy kota). Ze zdumieniem i nie bez przerażenia odkryli, że osiągająca groźne wymiary słabość do demonów nie zależy od genów, więc nie można pozbyć się felityków raz na zawsze poprzez odnajdywanie i uśmiercanie kolejnych "przeklętych". Doszli natomiast do wniosku, że felityzm jest wrodzony, choć do dnia dzisiejszego nie udało się jednoznacznie ustalić, jakie czynniki determinują jego powstanie. Jedynym prawdziwym sukcesem, który odniesiono w tej dziedzinie, wydaje się uświadomienie sobie, że demoniczna przypadłość nie świadczy o tym, iż dotknięte nią osoby są faktycznie złe - dzięki temu obecnie żyjący felitycy mogą liczyć na tolerancję ze strony uświadomionych w tym kierunku społeczeństw, choć nie można zaprzeczyć, że w skali Wszechświata problem dyskryminacji istnieje nadal.
O ile wśród ludzi jest to zjawisko stosunkowo rzadkie (dotyka około jedną na 40 tys. kobiet i około jednego na 6 mln mężczyzn), o tyle występuje powszechnie wśród reliamskiej rasy Syia (około 60 procent kobiet i 40 procent mężczyzn). Ciężko natomiast określić, jak często pojawia się wśród innych stworzeń człekopodobnych, gdyż odnalezienie odpowiednio dużej liczby ich przedstawicieli oraz przeprowadzenie na nich stosownych badań wydaje się zbyt żmudne i nieopłacalne, by ktokolwiek chciał się tego do tej pory podjąć.
Tak wielki odsetek Syia dotkniętych felityzmem demonolodzy wiążą przeważnie z resztkami duchowej więzi, jaka istniała niegdyś pomiędzy nimi a ich obecnie martwym bogiem-stwórcą. Jedna z hipotez głosi, że niektórzy z nich, pozbawieni połączenia z nadprzyrodzoną istotą, instynktownie zwrócili się ku mrocznym siłom. Choć jest to jedyne w miarę sensowne wytłumaczenie, które do tej pory udało się sformułować, nie wyjaśnia ono, skąd felityzm wziął się u ludzi. Z tego też powodu w dalszym ciągu szuka się zbioru uniwersalnych przyczyn tego zjawiska.
Nie jest również do końca jasne, czy felityzm istniał od zawsze, czy dopiero od pewnego momentu w historii Wszechświata (odnalezienie takowego mogłoby pozwolić na odkrycie źródła pociągu do demonów). Najstarsze wzmianki o tym zjawisku pojawiły się już w starożytności (jeśli chodzi o Syia, zaczęto mówić o nim dopiero po śmierci ich stwórcy). Nie ulega wątpliwości fakt, że niemal wszystkie znane wiedźmy były felityczkami, przez co obecnie niektórzy poddają w wątpliwość moralność poczynań skazującej je niegdyś na śmierć Inkwizycji. Także wiele osób dotkniętych tą przypadłością w czasach dzisiejszych decyduje się na oddanie w usługi mrocznych sił, choć współcześnie karą za takie postępowanie jest nie tyle śmierć, co przymusowa izolacja od demonów i terapia psychologiczna.
W dalszym ciągu nie udało się również odnaleźć remedium niszczącego felityzm lub chociaż łagodzącego jego objawy. Osoby nim dotknięte muszą borykać się ze swym problemem przez całe życie, po cichu licząc na to, że czas przełomu w leczeniu uciążliwej przypadłości jest już blisko.
Niektórzy badacze skłonni są także przyjąć do wiadomości istnienie zjawiska przeciwnego do felityzmu, nazwanego alterfelityzmem. Istoty nim dotknięte miałyby ściągać na siebie demoniczne siły. Nie jest jednak jasne, czy alterfelitycy w ogóle kiedykolwiek istnieli - w całej historii Wszechświata pojawiają się o nich tylko dwie wzmianki. Pierwsza pochodzi z mało znanego i słabo zachowanego utworu reliamskiego poety, którego tożsamości nie udało się ustalić. Drugą z kolei znaleźć możemy w pamiętnikach księcia Aldaberta III biorącego udział w Boskiej Wojnie w Denaconnie około 1200 roku po Rewolucji Reeańskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz